Oczywiście nie obyło się bez planowania i podstępu. Ogólnie właściciel samochodu jechał na dwa dni na uczelnię, więc samochodu nie potrzebował. Zabrałem od niego samochód pod pretekstem montażu przekaźnika do napinacza pasów (czy coś takiego). Grzesiek z którym miałem realizować ten mały przekręt, rozpowiadał na lewo i prawo, że jest chory i że siedzi w domu. Prawda jest taka, że przekaźnika wcale nie mieliśmy w planach zakładać a Grzesiek wcale nie był taki chory na jakiego wygląda.
Cel: założyć turbo w niecałe dwa dni
Wynik: nie mogę napisać, że był to 100% sukces, ale o tym poniżej.
Najpierw małe fotostory, nie ma co się rozpisywać, każdy wie jak się wkłada turbinę przecież ;)
A na koniec prac samochód nie odpalił...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Reklamy będą usuwane.