wtorek, 15 maja 2012

Sprzęgło w Galancie - ostateczna bitwa

Nastał ranek, trzeba było wstać i brać się za Galanta. Czas ucieka. Sprzęgło było na miejscu, skrzynia też - pozostało złożyć wszystko w około, a trochę tego jest. Do tego zmienić olej, naprawić hamulce w Punto (i sprawdzić samochód) i wrócić do Wrocławia. Koniec gadania, do roboty.

Na pierwszy ogień poszły łapy i inne podpórki. Nie chcemy aby nam skrzynia wypadała a lewarki które obecnie trzymają skrzynię i silnik będą potrzebne za chwilę.


Tutaj sławetna instrukcja serwisowa. Chociaż muszę przyznać, że udało się wymontować i zamontować skrzynię postępując wg numerków na obrazku. Obok przykręcony snowboard pod skrzynią/silnikiem.



Kolejne było założenie z powrotem lewego zawieszenia, czyli zwrotnica z oską i sworznie. Ponieważ nie odpinaliśmy przewodów hamulcowych, to odpowietrzanie nie było wymagane.


Następnie wcisnęliśmy ośki do skrzyni. Prawa wskoczyła dość łatwo, z lewą trzeba było się pomordować, szczególnie, że nie chcieliśmy zniszczyć gumowych osłon. Parę minut to zajęło, ale ostatecznie wskoczyło i można było założyć koło.


Zostało podłączenie skrzyni, przewodów elektrycznych, założyć rozrusznik, akumulator, filtra powietrza no i wlać olej do skrzyni. Przy okazji pomalowaliśmy także rdzę pod akumulatorem.


Z olejem poszło raz dwa, byliśmy przygotowani po Civicu - długi lejek i 2l oleju do skrzyni wlane.


Jeszcze kilka śrubek, rozrusznik, akumulator, filtra i dolot i samochód złożony.


Trzeba odpalić.



Biegi działają, sprzęgło także. Brat pojechał sprawdzić czy wszystko jest ok i przy okazji rozgrzać silnik, a ja wstawiłem Punto na warsztat.

W międzyczasie wpadł Czad więc dostał hamulce Punto do zrobienia. Oczywiście wszędzie jakieś dziwne klucze tam są, a zaciski są przykręcone na torxy do jarzm - tych śrub nie udało nam się odkręcić, były tak zardzewiałe, a przecież ten samochód nie jest stary. W każdym razie Czad powyciągał klocki i przeczyścił wszystko. Usunęliśmy także rdzę z kantów tarczy, przesmarowali wszystko i po złożeniu zaczęło to chodzić jak należy.

Gdy wrócił Piotrek, wlaliśmy Motul Engine Cleaner na 15 minut a później spuściliśmy olej z Galanta. Wlaliśmy nowy i zrobiło się trochę ciszej pod maską (popychacze), ale nadal je słychać. Coś czuje, że trzeba będzie je wymienić.

Po zrobieniu hamulców przyszedł czas na silnik w Punto. Wg mnie on trochę nierówno chodzi i trochę mokry był. Wykręciliśmy świecie, okazały się zardzewiałe - zostały wymienione. Sprawdziliśmy także filtr powietrza, paski oraz poszukaliśmy nieszczelności, ale nic nie znaleźliśmy. Alternator trochę zaczyna hałasować, ale w tej chwili nic na to nie poradzimy.

Trzeba zawieść Punto do ciotki więc Czad zabrał się za tuleje w przednim zawieszeniu w swoim Turbo Civicu. A ponieważ ma wszędzie poliuterany to zawsze jest ubaw ze składaniem tego. Woleliśmy nie patrzeć, wsiedliśmy do Galanta i Punto i pojechaliśmy. Droga do Świdnicy pokazała, że Punto nadal nie jeździ - ciekawe czy to ten egzemplarze czy w ogóle wszystkie Punto 1.2 tak mają.


Gdy już odstawiliśmy Punto dzwoni Czad, czy nie moglibyśmy do jakiejś hurtowni podjechać bo części które kupił pasują w 50%. Okazało się, że prawa tuleja jest ok, natomiast lewa jest za mała i nie można było jej założyć - za mała średnica otworu. Zwiedziliśmy kilka hurtowni ale w żadnej nie mieli tego na miejscu, tak więc pozostawało włożyć nową prawą i starą lewą.


Czad leżał pod samochodem i złorzeczył na samochód, a sam założył sobie poliuretany. Po paru godzinach udało mu się wszystko poskładać i samochód wyjechał z garażu.


Pozostało udać się do Wrocławia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Reklamy będą usuwane.