Zacznijmy od zagadki, czy samochód na poniższym zdjęciu ma założony intercooler?
Zanim udzielę odpowiedzi to małe sprawozdanie z prac. Zaczęło się od zamówienia kilku potrzebnych rzeczy, takich jak kolanka czy szpilki umożliwiające połączenie turbiny z flanszą. Doszedł także filtr powietrza w obudowanie gdyż nie uda się zmieścić seryjnej puszki filtra wraz z turbo dlatego też za wczasu włożyliśmy stożek (chociaż widać, że nawet ze stożkiem będzie trochę ciasno).
Zaczęło się od czegoś prostego, nasmarowania oraz zamontowania stożka. Montaż jest bardzo prowizoryczny dlatego zdjęć nie zrobiłem aby nie trzeba było się wstydzić - ostatecznie i tak będzie trochę inaczej.
Kolejny krok to przymierzenie kolanek do intercoolera aby upewnić się, że nie pomieszałem czegoś przy dobieraniu rozmiarów. Ufff... pasują.
Intercooler
No to zabieramy się za poważne prace - montaż intercoolera. Zaczęło się od zdjęcia belki, przecięcia blaszki wzmacniającej oraz umieszczeniu intercoolera z przodu - tym razem na taśmie klejącej a nie kokardkach jak to miało miejsce poprzednim razem.
Na tak prowizorycznie założony intercooler założyliśmy zderzak i o dziwo pasuje bez żadnego cięcia. Nie wierząc własnym oczom sprawdziliśmy to jeszcze kilka razy, ale naprawdę pasuje. Rury przechodzą dokładnie między przednim grillem zderzaka a lampami przeciwmgielnymi i nic tam nie trzeba modyfikować. W tym momencie byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni.
Modyfikacji nie uniknęła natomiast belka przednia i musieliśmy ją trochę podciąć zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami. W sumie cięcia nie było nawet za dużo.
Jeszcze kilka uchwytów mocujących, parę śrub, trochę farby i można złożyć intercooler na gotowo.
Finalnie wygląda tak jak na pierwszym zdjęciu.
Kolejna przymiarka turbosprężarki
Korzystając z okazji, że przód jest rozłożony przymierzyliśmy kolektor z Evo oraz turbosprężarkę jeszcze raz, tym razem używając prowizorycznego stelaża oraz podpórek. Do tego przygotowaliśmy projekt przejściówki zrobiony już z prawdziwego kolanka - było trochę cięcia i gięcia, musieliśmy nawet zbudować prowizoryczną prasę ale się udało. I wygląda na to, że to będzie tam pasować - teraz tylko trzeba zbudować wersję z prawdziwymi flanszami.
W myśl zasady mało czasu dużo roboty
Napędzeni pasmem sukcesów zabraliśmy się za miskę olejową oraz malowanie hamulców dwutłoczkowych na przód. Z malowania w sumie nie mam żadnych zdjęć, nic skomplikowanego, mam jedynie fotkę zestawu naprawczego oraz klocków na pocieszenie.
Gdy zaciski i jarzma schły zabraliśmy się za wiercenie otworu w misce olejowej (wcześniej spuściliśmy olej oraz ją zdjęliśmy). Oczywiście zapatrzyliśmy się w markecie budowlanym i kilku innych sklepach w różnego rodzaju króćce, śruby, uszczelki i tym podobne przedmioty. Po wybraniu najlepszego miejsca na zrobienie otworu rozpoczęliśmy wiercenie i szlifowanie. Na koniec wkręciliśmy króćce, podmalowali, włożyli uszczelką i silikon.
Ostatecznie przyszedł czas na montaż.Wysmarowaliśmy miskę uszczelniaczem i rozpoczęliśmy montaż. Hmmm.... coś nie chce wejść, przecież pasowała przy przymiarkach. Próby włożenia pod innym kątem także nic nie dały. Okazuje się, że króciec wadzi o podpórkę korbowodów a z drugiej strony o metalową osłonę koła masowego. No nic, miska w dół i trzeba zastanowić się co dalej. Zdecydowanie nie jest to nasz najlepszy odwiert.
Po przeanalizowaniu różnych wariantów wybraliśmy opcję zostawiamy to na razie i jedziemy do Wrocławia a do tematu wrócimy pod koniec tygodnia. Było już późno i jakiekolwiek rzeźby na szybko nie miałyby sensu, a lepiej zrobić to porządnie już kilka razy poprawiać. W sumie samochód w tygodniu i tak nie jest potrzebny a do Wrocławia można pojechać Leonem. Przyszłość pokaże (piszę tego posta z opóźnieniem), że była to bardzo dobra decyzja ale o tym w następnym odcinku,
Tak więc spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę. A we Wrocławiu po dojechaniu okazało się, że Leon rzęzi z okolic alternatora i pomp wspomagania przy skręcaniu ... No ale o tym to także będzie w następnym odcinku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Reklamy będą usuwane.