Kiedyś urwały się już nam gumy w uchwycie przytrzymującym linki przy skrzyni biegów jednak tym razem to nie było to. Poruszanie drążkiem zmiany biegów na boki wprawiało wybierak w ruch, natomiast ruch przód - tył nie powodował żadnego efektu. Okazało się, że linka strzeliła w środku.
Na popularnym portalu aukcyjnym było kilka sztuk linek do zmiany biegów. Zamówiliśmy taką która była w najlepszym stanie (przynajmniej na zdjęciach). Dotarła po dwóch dniach. Szybkie oględziny wykazały, że rzeczywiście jest w dobrym stanie i w sumie brakuje tylko jednego gumowego elementu który można przełożyć z naszej.
Niestety aby zdemontować linkę z samochodu trzeba rozebrać trochę wnętrze. Do zdemontowania są właściwie wszystkie osłony tunelu, drążek zmiany biegów oraz ECU wraz z uchwytami. Na koniec linkę wysuwa się do wnętrza.
Mając obie linki w rękach zauważyliśmy pierwszą różnicę - "nowa" ma większą obręcz na jednej z linek. Dodatkowo gumowy wkład w "starej" lince kończył już swój żywot więc gdyby nie pękła linka to pewnie rozleciałby się ten gumowy element.
Przy montażu linki do kabiny w oczy rzuciła się jeszcze jedna różnica - "nowa" ma inne bolce w gumowej osłonie. W niczym to na szczęście nie przeszkadza, ot taka ciekawostka.
Po włożeniu linek do samochodu i poskręcaniu drążka zmiany biegów przenieśliśmy się pod maskę aby zamontować linkę do wybieraka. I w tym momencie nastąpiło zdziwienie i potwierdzenie, że linki nie są do tego rocznika.
Linki nie pasowały do uchwytu przy wybieraku - średnice otworów są inne. Dodatkowo ta większa obręcz jest także grubsza więc po nasunięciu jej na trzpień wybieraka (na szczęście średnica wewnętrzna uszczelki jest taka sama) nie było już miejsca na włożenie zawleczki. Na tym etapie było już wiadomo, że będzie to... wymiana linek - hard way.
Można powiedzieć "polak mądry po szkole". Teraz już wiemy, że przy kupowaniu linek nie wystarczy pojemność silnika, typ skrzyni czy model rocznikowy ale potrzebny jest dokładny rok i weryfikacja wizualna. Niestety ta wiedza po fakcie niewiele zmieniała obecną sytuację i trzeba było podjąć trudną decyzję. Odsyłamy linki i szukamy innych uziemiając samochód na kilka dni czy próbujemy zmodyfikować linki i uchwyty aby zaczęło to ze sobą współgrać? Padło na to drugie.
Imadło, szlifierka, pilnik i do dzieła. Jak się okazało wielkie przeróbki nie były potrzebne, wystarczyło podciąć tu i ówdzie i nagle wszystko zaczęło pasować. Skróciliśmy także minimalnie tuleję zatopioną w gumie więc nawet zawleczkę można było zamontować.
Po pomalowaniu wystarczyło wszystko poskładać i można było się cieszyć z działających biegów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Reklamy będą usuwane.