sobota, 12 października 2013

Galant Turbo - pierwsze uruchomienie po raz drugi

Tydzień temu nie udało nam się zamontować turbosprężarkę z powodu zerwanej śruby. Felerna śruba została rozwiercona a przejściówka została splanowane aby flansze były znowu równe. Do tego Michał zdobył grubszy materiał na uszczelki, nic tylko składać. Taki był plan na sobotę tak więc zapraszam na drugi odcinek "pierwszego uruchomienia". Czy tym razem się uda?


Zanim zabraliśmy się za samochód, najpierw musieliśmy naprawić bramę wjazdową w garażu podziemnego - znowu spadała. A bez działającej bramy nie można było opuścić garażu i pojechać na halę. Tak zleciała pierwsza godzinka... Później naprawialiśmy jeszcze bramę na hali (podobny problem, linka spada z wałka, tylko brama większa), tak więc dwie bramy jednego dnia - niezły rezultat. No ale nie o bramach miałem pisać, wracamy do turbo.

Tak jak wspominałem flansze w przejściówce zostały splanowane, trzeba było je tylko wyrównać. Papier ścierny, płaskie szkło i sporo szlifowania. Wycięliśmy także uszczelki z nowego grubszego materiału.


W tygodniu udało się także zdobyć materiał na osłonę termiczną sprężarki klimatyzacji - miedź i aluminium którymi chcemy odciąć sprężarkę od wydechu. Wygniemy i skręcimy dwie blachy zostawiając między nimi warstwę powietrza (działa jak izolator). Razem z bandażem powinno wystarczyć i działać jak ekran. Na nic więcej nie ma miejsca.


Niespodzianką która na nas czekała na hali był zestaw frezów pneumatycznych - można powiedzieć, że Mikołaj przyszedł w tym roku wcześniej niż zwykle.


Nowe zabawki otwierają nowe możliwości, tak więc było trochę szlifowania oraz prosty porting kolektora.


W międzyczasie wyszlifowana i przygotowana do malowania została osłona górna kolektora wydechowego. Nie ma w niej jeszcze otwór, to zrobimy po malowaniu.



Sportowaliśmy kolektor aby pasował do uszczelki więc to samo wypadałoby zrobić z głowicą, szczególnie, że trochę nagaru już było. Niestety z powodu ograniczonego miejsca przy pompie wspomagania musieliśmy ograniczyć zakres obróbki.



I tak zleciały godziny na szlifowaniu i przygotowywaniu wszystkiego. Co dziwne, sądziłem, że ostatnim razem już wszystko przygotowaliśmy...

Wygląda na to, że wszystko gotowe więc można montować. Zaraz, zaraz, a wyrównanie rury wydechowej po samochodem? To jest tymczasowe rozwiązanie (odcinek do kata) ale to nie znaczy, że nie możemy mieć tam gładkich przejść pomiędzy średnicami rur. Kolejny raz użyliśmy nowych zabawek.



Teraz można montować. Najpierw złożyliśmy turbosprężarkę na stole a dopiero całość do samochodu.



No to do samochodu - tak było bez.


A tak już z:


 Jeszcze węże wodne, olejowe oraz oil catch tank.


Po drodze okazało się, że niektóre mocowania wydechu nie do końca pasowały gdyż przymierzaliśmy je bez uszczelek, a przecież one nie mają zerowej grubości. Trzeba było trochę popodcinać ale się udało.

Można odpalać? No nie do końca. Najpierw musimy pokręcić silnikiem bez paliwa aby pompa oleju wygenerowała ciśnienie. Wszystko to w celu sprawdzenia czy olej przechodzi przez sprężarkę. Trochę trzeba było pokręcić, ale tak, olej zaczął kapać z turbosprężarki. Pozostało założyć odpływ oleju, co oczywiście nie było tak proste jak się wydawało - najpierw spasowanie rurki, później przy kręceniu i przymierzaniu przedarła się uszczelka więc trzeba było wyciąć nową. A czas leciał nieubłaganie...

Ostatecznie wszystko co potrzebne wylądowało na miejscu tak więc odpalamy...


Nic nie wybuchło. Swoją drogą nieźle słuchać pompę wspomagania na filmie, musimy się nią niedługo zainteresować, ale to temat na inny dzień.

Wyłączyliśmy silnik, odczekaliśmy chwilę i zajrzeliśmy pod samochód aby sprawdzić czy są jakieś wycieki. Przy oleju sucho ale ucieka płyn chłodzący przy turbosprężarce. Plus taki, że przynajmniej wiemy, że tam jest, minus jest taki, że trzeba to poprawić. Trochę na tym zeszło, trzeba było włożyć dodatkową podkładkę od strony korpusu turbosprężarki ale się udało. I powódź przy tym nawet nie była duża.

Pozostało odpalić samochód jeszcze raz, posprawdzać czy nic więcej nie leje, założyć osłonę silnika i można
jechać. Po drodze kilka razy zatrzymywaliśmy się kontrolując poziom płynu chłodzącego. Nie wspominałem o tym, przy okazji montażu turbo zlaliśmy cały płyn chłodzący (także z bloku) i napełniliśmy układ nowym. Płyn zdecydowanie prosił się o wymianę, był już bardzo brudny. Do tego dochodzi jeszcze wypalanie się bandaża ale po parunastu minutach było już po problemie.


Samochód dojechał do celu, nic nie odpadło, nic nie wybuchło, trzeba było jeszcze tylko dolać trochę płynu a następnego dnia trzeba będzie sprawdzić poziom oleju oraz czy nie ma jakiś wycieków. Oczywiście turbosprężarka jest skręcona (wastegate zawsze otwarty) gdyż nie ma jeszcze sterowania. Jak można wywnioskować ze zdjęć nie zamontowaliśmy górnej osłony kolektora oraz ekranu przy sprężarce klimatyzacji - na to brakło czasu.


W sumie to tyle, kolejny krok to osłona kolektora, ekran przy klimatyzacji oraz sterownik (coś a'la ECU) który poradzi sobie z doładowaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Reklamy będą usuwane.