niedziela, 9 września 2012

Galant i Leon w jednym stali domku

Na weekend wybraliśmy się (ja i brat) do Wałbrzycha - szykowała się sobota w garażu. Do zrobienia nie było w sumie nic skomplikowanego: w Leonie sprawdzić szczelność dolotu i pomalować zaciski, w Galancie pomalować pokrywę zaworów, sprawdzić wiązkę poduszki powietrznej, wymienić świece oraz uszczelki świec zapłonowych a także sprawdzić które popychacze zaworowe wymagają wymiany. 


Świec i uszczelek świec nie wymieniliśmy, gdyż nie udało się ich kupić na czas. Szczelności w Leonie także nie sprawdziliśmy, tj. polegliśmy gdyż nie udało nam się wymyślić czym można szczelnie zatkać dolot. Podobny los spotkał zadanie sprawdzić popychacze zaworowe - luzów i stuków nie udało się odnaleźć. Na szczęście reszta poszła już dużo lepiej.


Zanim pojechaliśmy do Wałbrzycha zastanawialiśmy czym pomalować pokrywę zaworów oraz na jaki kolor pomalować zaciski w Leonie. Jeśli chodzi o zaciski to padło na żółty a jeśli chodzi o farbę do pokrywy, to z VHT za dużo babrania się by było tak więc skończyło się na farbie do zacisków - zobaczymy jak to się będzie trzymać. Tym razem farba była marki Motip, chociaż wydaje mi się, że ta którą malowaliśmy zaciski w Galancie (Wesco) jakiś czas temu była jakaś lepsza - szybciej kryła (chociaż może to tylko złudzenie).


Piotrek zabrał się za mój samochód a ja za jego. No to jedziemy.

Z SRS problem jest z wiązką w kierownicy (w każdym razie takie jest kod błędu), tak więc pozostało rozebrać kierownicę i sprawdzić co w trawie piszczy. Pod poduszką jest kaseta która umożliwia obracanie kierownicą i prawdopodobnie tam coś nie styka.




Oczywiście nie byłbym sobą gdybym tam nie zajrzał. A co w środku? Zwinięta taśma - spodziewałem się czegoś bardziej wymyślnego.


Wygląda na to, że taśma już szwankuje. Nie da się tego naprawić. Będziemy musieli kupić jakąś używkę na allegro, dobrze ją sprawdzić i po prostu wymienić. Na szczęście nie są drogie.

Wyczyściłem co się dało i złożyłem kierownicę z powrotem. Punkt z listy odhaczony, pora na pokrywę zaworów.


Specjalnych problemów nie było ze zdjęciem pokrywy. Widać, że nigdy nie była ściągana (do rozrządu nie trzeba ściągać pokrywy) - była mocno przyssana.


A w środku było już trochę zaschniętego oleju. No nic, wyczyścimy to...


... a farbę zewnętrzną zerwiemy.



Gdy środek do usuwania farb przegryzał się przez lakier poszedłem zobaczyć jak idzie z zaciskami. Ponieważ nie chcieliśmy rozszczelnić układu hamulcowego ani rozbierać zacisków, to było dużo czyszczenia i maskowania.


 

Może umyć ząbki?


Przyspieszyliśmy trochę proces schnięcia farby (mało czasu było) podgrzewając nieco atmosferę.


No i mam nowy bajer do kolekcji - miseczkę magnetyczną. Wczoraj było pierwsze użycie.


Jeśli chodzi o efekt końcowy, to jest bardzo fajny. Teraz aż felgi proszą się o umycie.

 

Starczy o Leonie, wracamy do Galanta. Po usunięciu lakieru musieliśmy trochę przeszlifować w paru miejscach oraz usunąć trochę rdzy.



 

Pomalować (kilka warstw) i zostawić na noc aż spokojnie wyschnie. Następnego dnia (dzisiaj) wyglądało to tak.


Nie pozostaje nic innego jak to złożyć. Z tym było trochę zabawy, gdyż staraliśmy się nic nie porysować (lakier w pełni utrwala się po 24h a tyle jeszcze nie minęło). Najwięcej problemów było z króćcem od odmy, skończyło się na kąpieli we wrzątku, ale poskutkowało. Udało się włożyć tą gumę/plaski z powrotem w obudowę.

Na samochodzie wygląda to tak - po maską jakoś tak żywiej się zrobiło.

 


Na zakończenie jeszcze tylko nalepeczki.


Po złożeniu wszystkiego oba samochodu odpaliły i dojechały do Wrocławia, tak więc weekend uznajemy za udany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Reklamy będą usuwane.